Pamiętacie,
jak w szkole podstawowej, w chwili gdy zaczął do nas docierać ogrom zasad
ortograficznych, przez głowę przeszła myśl, że po co w ogóle ta cała
ortografia? Po co są jakieś dziwne zasady, skoro chór, hór, chur
czy hur brzmią tak samo (przynajmniej teraz, bo dawno temu każdy z tych
wyrazów wymawiany byłby w nieco inny sposób), więc wszyscy wiedzą, że chodzi o
grupę śpiewających ludzi? Nie byłoby lepiej, gdybyśmy wszystko uprościli,
wprowadzając tylko na przykład h i u, a wyrzucając raz na zawsze z
użytku ch i ó?